Get Adobe Flash player

Imprezy

W Bartlu na biwaczku

22 sierpnia świetlica w Bartlu Wielkim pękała w szwach. Ilość zainteresowanych zabawą, a przede wszystkim obiadem z dzikiem w roli głównej, przekroczyła 80-tkę. Zarząd spodziewał się sporej frekwencji, ale nie aż takiej! Po krótkiej chwili poszukiwania wolnych miejsc i dobierania się towarzysko sytuację dało się opanować. Pojawiło się kilkanaście dodatkowych krzeseł, jakiś stolik i impreza ruszyła z kopyta.
Na szczęście każdy miał możliwość posmakowania dziczego mięsa. Jak zwykle gotowe danie przywiózł p. Krzysztof, który z pomocą naszego Andrzeja sprawiedliwie dzielił porcje. Starczyło dla wszystkich!

Niezależnie od tego stoły uginały się od wszelkiego innego jadła i napitku przywiezionych z domów. Lubimy sobie w Bartlu pobiesiadować!

Zarząd zaprosił na spotkanie panią Dorotkę, która przyjechała z całą aparaturą i przygrywała nam do tańca.

Charzykowskie klimaty

„niech trwają wakacje i na rejsy moda!
Wyprawa statkiem koi nerwy pasażera −
popłyń i sam się przekonaj,
jak zieleń i woda urokiem swym
w piersi dech zapiera…”

I tak właśnie popłynęliśmy stateczkiem „pirackim” po wodach Jeziora Charzykowskiego. A było to całkiem niedawno, bo 2 sierpnia (czas też jak woda płynie). Nad jezioro zawiózł nas, nie bez niejakich trudności,
p. Andrzej Prabucki.

Gdy dotarliśmy na miejsce, zanim wypłynęliśmy na jezioro, mieliśmy chwilę czasu, by się rozejrzeć po okolicy, nieco odpocząć i zjeść śniadanko.

Potem ruszyliśmy na pomost, przy którym przycumowany był „nasz” stateczek TUR. Pogoda była w sam raz. Słonecznie, ale nie za gorąco, trochę wiaterku, ale głowy nie urywało! Rejs trwał około godziny. Podziwialiśmy piękno otaczającej nas przyrody. Wysłuchaliśmy z głośnika ciekawej opowieści o początkach wsi Charzykowy i historii żeglarstwa na jeziorze. Opowiadanie urozmaicały pięknie zaśpiewane szanty.

Rejs, niestety, skończył się zbyt szybko, za to dalej mieliśmy sporo czasu na „nic nierobienie” Przede wszystkim gremialnie ruszyliśmy do pobliskich restauracji na obiad. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się ryby, ale
i oferta deserowa cieszyła się uznaniem.

Wycieczkę zorganizowała i nad wszystkim czuwała Ela Adamowska.

uwaga: wstępny cytat zaczerpnęłam ze str.internet.

Turniejowe zmagania.

Mimo niepokojów pogodowych 11 lipca udało się z
powodzeniem przeprowadzić tegoroczny  turniej boule. Tym razem spotkaliśmy się we
Franku w świetlicy sołeckiej. Miejsce okazało się bardzo ładne, zadbane,
otoczone zielenią i mimo że położone w bezpośrednim sąsiedztwie „betonki” wyciszone
i odseparowane. Z dotarciem na miejsce nie było żadnego problemu, większość z
nas przyjechała samochodami.

Bardzo szybko ukonstytuowało się dwanaście drużyn do stanięcia w szranki.
Podczas, gdy zawodnicy grali (pod czujnym okiem arbitrów: Jurka i Zbyszka), Karol z Krysią grillowali dla nas kiełbaski (o które stara się zawsze Ela A.), a Lucynka i Wiesia parzyły kawę i herbatę. Znalazły się też na stołach słodkie ciasta (upieczone przez Elę i Krysię), więc jak zwykle było u nas „na bogato”.

Sportowe zmagania przebiegały bardzo sprawnie i wkrótce dowiedzieliśmy się, kto jaką lokatę zajął. Najważniejsze dla nas były trzy pierwsze:

I m. Felek Światczyński z Beatą  Piankowską

II m. Irka i Franek Konopaccy

III m. Ania Szarafin z Anią Groth

Wszyscy zawodnicy i sędziowie otrzymali w nagrodę talony do wykorzystania  w Centrum Ogrodniczym Frank-Raj.

Po odpoczynku i poczęstunku zaczęły się śpiewy
naszych piosenek kociewskich i innych. Oczywiście najwięcej było pogaduszek,
śmiechów i radości.

Do Franku zawitały też dwie nowe członkinie, p.
Regina Chyła z Dąbrowy i Hanna Woźniak z Iwiczna. Witamy je serdecznie w naszym
gronie.

Ela Pasterska miała dla nas niespodziankę:  broszurkę z wierszykami swojego autorstwa wydane przez Gminę Kaliska;  kto chciał mógł je zakupić.

Przy okazji Ela Adamowska poinformowała o najbliższych wyjazdach zaklepanych już na 100%:
2.08 wypad nad Charzykowskie Jezioro, tam rejs stateczkiem i wolny czas – za 50zł.,
5-8.09 wycieczka na Podlasie- tu lista zamknięta
27-29.09 weekend w Jastrzębiej Górze, trzy dni, dwie noce – 240zł.
Chętnych zapisuje i zbiera składki Ela.

Krótki wypad do Grudziądza

Wesoły autobus pełen głów, otwartych na dużą porcję
wrażeń, o wczesnej porannej godzinie wyruszył do Grudziądza. Raz-dwa-trzy
przekroczyliśmy granicę  woj.
kujawsko-pomorskiego. Przejechaliśmy most upamiętniający naszego wspaniałego
sportowca Bronisława Malinowskiego i znaleźliśmy się na miejscu, zabierając po
drodze przewodnika p. Krzysztofa Przybyła.
Wysiedliśmy na wiślanych bulwarach skąd mieliśmy wspaniały widok z jednej
strony na panoramę Wisły, a z drugiej na grudziądzki zespół spichrzów z
XIII-XVIIw.
Następnie wyruszyliśmy spacerkiem zwiedzając co ciekawsze miejsca w mieście.
Trafiliśmy na rynek. Na jednej z ławeczek siedział zadumany Mikołaj Kopernik ; wielki
astronom przyzwolił na zrobienie ze sobą pamiątkowego zdjęcia.
Dalej podziwialiśmy wnętrze fary oraz siedzibę władz miejskich. Tu z kolei nadarzyła
 się okazja, by podziwiać piękną salę, w
której włodarze Grudziądza przyjmują specjalnych gości. No cóż, poczuliśmy się
wyróżnieni!
Podeszliśmy też pod ruiny zamku, a ci najodważniejsi wdrapali się na szczyt
Wieży Klimek, skąd roztacza się rozległy widok na okolicę.

Osie. Tu przede wszystkim zwiedziliśmy kościół p.w.
Podwyższenia Krzyża Świętego, w którym ks. proboszcz Konrad Baumgart
opowiedział krótką historię  powstania
świątyni i jej dalszych losów. Kościół bardzo pięknie odnowiony. Bogaty w malowidła
ścienne i poruszający obraz Matki Boskiej.  

Tleń. Już zaczęły nam wyraźnie kiszki grać marsza, więc pora pomyśleć o posiłku. Zatrzymaliśmy się przy restauracji Przystanek Tleń i tam zjedliśmy niespiesznie obiadek dając odpocząć strudzonemu ciało po dotychczasowych wycieczkowych atrakcjach. A trzeba też nadmienić, że upał tego dnia był solidny.

Na koniec zahaczyliśmy o Śliwice.  Obok miejscowego kościoła pobudowana została replika groty na wzór tej z Lourdes. Zatrzymaliśmy się na chwilę modlitwy i refleksji, również, by zrobić sobie pamiątkowe grupowe zdjęcie.

A potem powolutku zmierzaliśmy do domku.

Ten dzień pełen wrażeń zawdzięczamy Eli Adamowskiej –
organizatorce naszych wycieczek. Dziękuję Eli w imieniu nas wszystkich.

„Wiła wianki, wrzucała je do falującej wody…”

To jest piękne miejsce! Nad samą wodą, Wdą, z małym pomostem, z którego można wyruszyć w podróż kajakiem. Przy rzece duży zielony plac, na nim kilka rozrzuconych altanek. Stoły i ławy, a w największej, chciałoby się powiedzieć głównej, dodatkowo dostęp do prądu, czajniki, a więc możliwość zrobienia kawy, czy herbaty. Nieopodal czysto utrzymane sanitariaty: toalety, umywalnie, a nawet prysznice. Wszystko to w Czarnej Wodzie, pod czujną pieczą p. Tadeusza Zaremby.

W takim to miejscu spędziliśmy kilka wspaniałych godzin bawiąc się w Noc Kupały 20 czerwca br. Zebrała się duża 65-osobowa grupa chętnych spędzić razem czas. Większość przyjechała autokarem z p. Andrzejem Prabuckim, a inni własnymi autami.

Jak zwykle Zarząd zapewnił kiełbaski (które Ela Adamowska organizuje) pieczone na ognisku, gorące napoje, kawę i herbatę. Poza tym każdy przywiózł ze sobą to, na co miał szczególną ochotę i co lubi.

Gwoździem tej imprezy jest oczywiście puszczanie wianków na wodę. Wszystkie (albo prawie wszystkie) panie przywiozły ze sobą wianki przepięknie uwite. Te, które miały popłynąć, przygotowane zostały z materiałów ekologicznych. Osobiście, zachwycił mnie wianek p. Reni Brunieckiej, która wpadła na świetny pomysł i świeczki włożyła do skorupek od jajek (patrz: wyżej)!
Zanim nasze wianki popłynęły z nurtem rzeki, zaśpiewaliśmy stosowną piosenkę: „Wiła wianki…”. Pięknie prezentowały się kolorowe plecionki płynące w dół Wdy w promieniach powoli zachodzącego słońca.

A zabawa trwała dalej, do tańca „przygrywał” Felek Światczyńki, nasz seniorski didżej. Sprzęt, który niegdyś zakupiliśmy, zdaje egzamin.

Opłata za pobyt na biwakowym miejscu wynosiła 8zł. od osoby zamiast 10-ciu, P. Tadeusz Zaremba zastosował wobec nas taryfę ulgową. Dziękujemy, wszak „grosz do grosza, a zbierze się pół kosza”.
Za wynajęcie autokaru zapłaciliśmy 400zł. Wszystko sfinansowaliśmy ze składek członkowskich.

Super Seniorzy w Wirtach.

Miłe przedpołudnie spędziliśmy w minioną środę (5 czerwca) z naszymi Szacownymi Super Seniorami w Wirtach. Swoją obecnością zaszczycili nas: panie Zofia Czarnowska, Janina Mucha, Lidia Giełdon, Anna Rożewicz ( 93 lata!), Zdzisława Dorawa oraz panowie: Feliks Światczyński, Ryszard Ossowski (po raz pierwszy), Józef Ossowski i Franciszek Konopacki. Widać wiek nie stanowi przeszkody, by spotkać się ze znajomymi w pięknym Ogrodzie Dendrologicznym. Tym bardziej że włodarze kaliskiego Nadleśnictwa i samego Ogrodu przyjmują nas u siebie z wielką otwartością i życzliwością.

Poznaliśmy nową Gospodynię kaliskiego Nadleśnictwa p. Dorotę Norek, która odwiedziła nas na chwileczkę wraz z p. Jakubem Piechowiakiem, pracownikiem Arboretum, który rokrocznie sprawuje nad nami, seniorami opiekę. Wspólnie przespacerowaliśmy się do miejsca, w którym rośnie jodełka posadzona – jak pamiętamy- w 100-ną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.

Przygotowaliśmy, oczywiście, dla przybyłych Super Seniorów poczęstunek. Na słodko pyszne ciasta upieczone przez Irenę Stopę, Danusię Piszczek, Ewę Zdrowowicz i Wiesię Suszek. Kiełbasę na ognisko zapewniła Ela Adamowska.
A młodsze Koleżanki i Koledzy z pełnym zaangażowaniem opiekowali się Super Seniorami.

Baśniowe popołudnie w Cieciorce

W czwartek, 16 maja uczestniczyliśmy w wyjątkowym i arcyciekawym spotkaniu.  Imprezka odbywała się w świetlicy w Cieciorce (dzięki uprzejmości gospodarzy). Tam mieliśmy okazję poznać p. Szymona Góralczyka. Pan Szymon pokochał podania, legendy i baśnie z różnych stron świata; z bliska i z daleka. Opowiada bardzo ciekawie i ekspresyjnie wspierając się grą na rzadko  spotykanych instrumentach.

Dla nas,
zgromadzonych w Cieciorce, opowiedział cztery baśnie:  O kowalu, O Marii uroczej długowarkoczej, O
Babie Jadze i O sprzedawcy kapeluszy i czapek.

Wbrew
pozorom baśnie są nie tylko dla dzieci, w każdej z nich znajdziemy wiele
mądrości i odwołań do rzeczywistości, w której żyjemy, są bowiem ponadczasowe.

Spacer do Studzienic

Bardzo przyjemnie spędziliśmy – w ubiegły czwartek, 11 kwietnia – popołudnie w świetlicy w Studzienicach. Część z nas przyszła pieszo, niektórzy podjechali na rowerach, reszta samochodami.

Spotkanie upłynęło pod znakiem muzyki. Śpiewaliśmy piosenki, przede wszystkim po kociewsku. Ćwiczyliśmy szczególnie hymn Kociewia i Kalisk. Na koniec także inne, dość znane, aczkolwiek rzadko na co dzień śpiewane. Dzielnie wspierały nas w tym nasze młodsze koleżanki, Ania, Dorota i Ala.

Przy śpiewie, kawie i ciasteczkach czas płynął szybko, było miło i wesoło.

Co się zdarzyło na Bulwarze…

Kto był to wie, kto nie był, może poczytać w sieci, ale wiadomo, że to nie zastąpi obecności na miejscu i emocjonalnego zaangażowania. W treści musical dość smutny z tragicznym zakończeniem. Mimo tego można było podziwiać elementy przedstawienia: kostiumy, scenografię, choreografię, a nade wszystko posłuchać wspaniałej muzyki i śpiewu artystów  oraz popatrzeć jak tańczy balet.

Przedstawienie jednym podobało się bardzo, innym nieco mniej, ale najważniejsze,
że mieliśmy okazję znowu gdzieś razem wyruszyć.

Spektakl wypatrzył dla nas i załatwił bilety nasz kolega
Feliks Ś., resztą zajęła się Lucyna K.

Bulwar Zachodzącego Słońca
Kompozytor: Andrew Lloyd Weber
Reżyseria: Jacek Mikołajczyk
Kierownictwo muzyczne: Krzysztof Herdzin
Wykonawcy: soliści, chór, balet, orkiestra Opery Nova.

19 grudnia – spotkanie wigilijne

Drogie koleżanki i drodzy Koledzy, Ponieważ niedobrze jest wchodzić w nowy rok z zaległościami, spieszę się, by zdążyć z tym ostatnim wpisem.

Czas pomyka jak gazela na sawannie i ani się obejrzałam, jak od naszego spotkania wigilijnego minęło kilka dobrych dni. W tym czasie zdążyliśmy celebrować święta Bożego Narodzenia, a dziś szykujemy się na sylwestrowe bale.

Ale wracając do rzeczy. Dzień 19-ego grudnia nie
rozpieszczał pogodą. Było wietrznie, chłodnawo i padało. W związku z tym różne
choróbska przetaczały się po Kaliskach, zaglądając do niejednego domu. A jednak
frekwencja na opłatku dopisała.

Najpierw jednak rankiem członkowie zarządu spotkali
się w sali, by wszystko przygotować. Poustawiać stoły, ponakrywać,  pokroić ciasta i rozłożyć owoce. Całość
świątecznie udekorować. Pomagały przy tym panie pracujące w GOK-u

Już sporo przed umówioną godziną zaczęli się zbierać goście i zajmować miejsca. Sala była pełna, gdy nasza Pani Prezes Elżbieta Pasterska rozpoczęła tę niecodzienną imprezę przywitaniem wszystkich zebranych. Po Elżbiecie pałeczkę przejęła wice- Barbara Płonka.

Na początek ks. Józef  Słupski skierował do nas słowa stosownej modlitwy
i poświęcił opłatek, po czym nastąpiło lekkie zamieszanie, gdy Koleżeństwo składało sobie wzajemnie życzenia. Zaproszeni goście, w osobach władz gminnych, księży i dyrektorów gminnych placówek oraz stowarzyszeń złożyli wszystkim świąteczne życzenia, przekazując na ręce kol. Elżbiety upominki. Oczywiście, od Gwiazdora: kwiaty, słodycze i inne drobiazgi. Państwo Wójtostwo, Magdalena i Sławomir Janiccy, tradycyjnie jak co roku, przygotowali dla każdego członka Stowarzyszenia osobny prezencik, tym razem „czarodziejskie” mydełka.

Spotkanie opłatkowe to też okazja, by wspomnieć o tych, którzy odeszli do nas w danym roku. Byli to : Jadwiga Guzińska, Wacław Rekowski, Franciszek Burczyk, Stanisław Chmura, a w sam dzień wigilijny także Genowefa Hartuna. Dla nich nasze koleżanki Ala, Ania i Dorota pięknie odśpiewały Kolędę dla nieobecnych.

Wspomniane wyżej nadobne trio uradowało nasze serca
także innymi kolędami, co zachęciło wszystkich pozostałych do ogólnych śpiewów.

Wróciliśmy do domów pełni dobrych i ciepłych słów,
życzeń radości, spokoju, a nader zdrowia.

Zarząd dziękuje wszystkim, którzy pomogli w
przygotowaniu  imprezy.

Do spotkania w Nowym 2024 Roku!

W ostatnich godzinach Starego Roku napisała Barbara Płonka

Archiwa

Odwiedziny

Darmowy licznik odwiedzin