„serce zgubiłam pod miedzą…”
„Próżno uciec, próżno się przed miłością schronić,
bo jako lotny nie ma pieszego dogonić?”
Jan Kochanowski
O miłości już tyle powiedziano, że nie ma co silić na jakieś odkrywcze sformułowania. Jedno jest pewno – bez miłości nie ma życia! Wszystkim Koleżankom i Kolegom z Koła, ich rodzinom i przyjaciołom życzymy, by byli kochani, a nade wszystko by kochali, a na dziś wiele serdeczności, życzliwości, ciepłych słów i wspaniałego, rozgrzewającego słoneczka!
Kierunek: Opera Nova!
„Bez miłości świat nic nie wart – kochaj mnie”
Już dawno zauroczyła nas Opera Nova w Bydgoszczy i chętnie korzystamy z jej oferty repertuarowej. Niedawno oglądaliśmy tam Hrabinę Maricę, tym razem wybraliśmy operetkę Imre Kalmana Księżniczka czardasza w reżyserii Macieja Adamczyka. W treści – jak to w operetkach bywa – miłość, jaka nie powinna się zdarzyć, ale która po wielu perypetiach dociera do końcowego happy endu.
Widowisko zachwyciło nas barwnością i energią płynącą ze sceny. Mieliśmy okazję posłuchać dobrze znanych, ale wciąż zachwycających pięknych operetkowych arii solo i w duetach („Artystki, artystki, artystki z variete nie biorą miłości zbyt tragicznie…”, „Bo to jest miłość, ta głupia miłość”, „choć na świecie dziewcząt mnóstwo, usta lgną ku jednym ustom”...), donośnych, mocno brzmiących chórów, podziwiać perfekcyjne tańce baletu, pełne dynamiki i radosnej energii, oglądać pięknie zaprojektowane wielobarwne kostiumy sceniczne.
Mimo zimy i tegorocznych śniegów, mrozów warto ruszyć się trochę z domu, skorzystać z nowych propozycji, przeżyć coś niecodziennego, spotkać się z koleżeństwem, z przyjaciółmi. W ten sposób czynimy nasze życie bogatszym i pełniejszym. Mniej doskwierają troski codzienności, mniej myślimy o tym co nas boli, co męczy.
Karnawałowa potancówka
Z drobnym poślizgiem – z przyczyn niekoniecznie obiektywnych – informuję czytelników niniejszej strony, że zaplanowana na styczeń zabawa taneczna odbyła się 27 tegoż miesiąca. GOK ofiarował nam salę, było dużo miejsca, mogliśmy więc rozwinąć skrzydła. Do tańca przygrywał p. Zbyszek Milewski ze swoim zespołem. By nie tracić czasu od razu ruszyliśmy w tany. Były walce, tanga, poleczki i różne łamańce. Tańczyliśmy w parach, w pojedynkę, w kółeczku… jak to zwykle bywa przy takich okazjach. Najważniejsze, że humory mieliśmy wyśmienite, dobrze czuliśmy się w towarzystwie dobrze znanych serdecznych, miłych ludzi. Aby podtrzymywać właściwy poziom energii każdy przyniósł jakieś jedzonko, ale i tak na stołach panowała pełna demokracja. Zabawa trwała niemal do północy, a mimo to wydawało się za krótko. Chęci i sił starczyłoby zapewne na więcej. No cóż, wiadomo, że wszystko ma swój koniec, a za rok możemy imprezę powtórzyć.