Jak to w listopadzie
Listopad. Co by o nim nie powiedzieć, zaczyna się smutno, a kończy radośnie. Pierwsze dwa dni miesiąca są pełne zadumy, bo to i dzień Wszystkich Świętych i zaraz potem Zaduszki. Chodzimy na cmentarze, dekorujemy groby naszych bliskich, palimy znicze i wspominamy, wspominamy, wspominamy… I dobrze, tak powinno być.
Za to w końcówce listopada mamy andrzejki. Ostatnia przed adwentem okazja do beztroskiej zabawy. Lanie wosku, wróżby, a nawet tańce. Właściwy moment, żeby trochę się zrelaksować w te ponure, długie jesienne dni .
Mniej więcej pośrodku przypada nasze święto narodowe: rocznica wyzwolenia Polski. W tym roku 102. Jeszcze nie tak dawno obchodziliśmy niezwykle uroczyście 100-lecie. Spotykaliśmy się wówczas, by szyć kokardy narodowe, śpiewać patriotyczne pieśni i uczyć się tańczyć poloneza. Było na luzie, jak mówi młodzież, wesoło, sympatycznie. Dzisiaj tkwimy w domu, ale zapewne pamiętamy o święcie. Jest okazja, by wywiesić w oknach czy na balkonach narodowe flagi na znak naszej przynależności do narodu polskiego.
Tu wszędzie Polska
Tu, gdzie jest dom nasz, twój i mój,
gdzie lasy są i rzeki nasze,
gdzie każdy ojciec szedł na bój,
gdzie Biały Orzeł na sztandarze.
Gdzie w Gdańsku Neptun lśni trójzębem,
gdzie nad Krakowem dźwięczy hejnał,
gdzie wolna droga wiedzie w zboże,
gdzie chwiejna trzcina na jeziorze.
Tyś się tu rodził, ojciec i wuj,
tu się rodziła twoja matka.
Dziad orał ziemię, wdychał kurz,
a jego dom to nędzna chatka.
Gdzie klucz żurawi nad łąkami,
gdzie Mysia Wieża ponad Gopłem,
w Szczecinie biały transatlantyk,
w morzu stalowy, czujny okręt.
Gdzie wiosną słowik w krzakach gęstych,
jesienią rżyska snute dymem,
gdzie latem słońce nad Bałtykiem,
a zimą świerszcze za kominem.
Gdzie dom poety w Czarnolesie,
gdzie nurtem śpiewnym płynie Wisła.
Tu biały sad jest, czarny węgiel,
tu wszędzie Polska, tu – Ojczyzna!
Tadeusz Kubiak