Get Adobe Flash player

Gadka na 60 – lecie szkoły

Usz dziesiańć roków zlejciało jak obchodzilim –ZŁOTE GODY naszy szkoły. Było to tedy wiela roboty. Ile nas nie było, tyla sia mozoliło.Usz nie pamiętom co sama robiłom, bo na emeryturze troche dopadła mnie sklerozja, jak to Wacek powiadał. Ale jak siyngam pamiańciom to cała buda a je wielga odstrojona była lepsi jak na odpuście. Od proga wisieli same balóny. A w środku-prawdziwe wesele! Szkólne to sia wysztafirowali. Wszystkie balwierze mieli fest zaróbek. Nie szło niektórych poznać, bo byli nasze i te zaproszóne, co dawni tutaj uczyli. Na holu wisieli gazetki. W każdej klasie co inszego – wystawki, króniki, zdjańcia, malunki. Każdy chciał obaczyć jak wyglądał gdy był gzubym. Dopytyweli sia chto, z kim siedział i u jakiego wychowawcy podpadł. Byli takie fotki w barokowych sukniskach z fletami i inszymi instrumentami.

Trzańśli nom sia nogi, coby wszystko sia udało, a dyrektor był zadowolony z naszy roboty. Toć to pjyrwszy raz takie gody! W świetlicy na stole stojałą wielga torta- smakowała, że paluchy lizać. Nie wspomna usz specyjałów na szwedzkim stole, chociaż u nas je Polska-Kociewie-Kaliska! Na sali gimnastycznej tyż stojała torta, ale jano z papsiyru, bo gzuby robjyli przedstawienie. Przygotoweli swojej szkole podarunki, toć szkoła miała urodziny- jano 50 lat, toć to nie tak wiela?

Bez te 10 roków to ti moji szkoły wnetki nie poznałóm. Meło tam chodza, bo i po co? Raz wlazłóm i nie wiedziałóm jak mam wyleźć. Dobrze, że spotkałóm dyrektora, kedyś mojego ucznia Tadzia. Tedy mnie pokazał jak iść, w lewo, w prawo, bez tamte dźwyrze, ale dwa razy sia obejrzałóm i dali nie wiedziałóm jak iść. Chciałóm trafić do stołówki, ale to nie było tak ańfach. Tedy ślypsia robjyłóm jak tam je fejn. Ale izba- a tam tańcować idzie tyle miejsca. Te kucharki majo wygoda. Co za wielka grapa na środźku. Toć to dwasta i wiancy ludzi idzie nafutrować. Moga być spokojna kedy przyjdó tu moje szkólne emerytki.

Tedy pokazał drugie izby, co gzuby w nich sia uczó. Stojó tam same komputery i isze aparaty co nie wiem po co to i na co. Tablice tysz jake dziwne, insze. Ale to gimnazjum-nowe krzydło szkoły. Jak usz nałazyłom sia, mielim iść dali, ale dyrektor wjy, że móm usz stare nogi wsadziył mnie w taka klatka i zawiózł na gó®a. Widzita, nawet w szkole je winda! Jano jedyna w cały wiosce.

Tam w  tych starych kóntach tyż jakoś inakszy. Trafsić nie mogłam do biblioteki, gdzie książki przewraca moja córa. Toć to cały salón! Nie umiałam sia tam zachować. Ksióżki wydaje na kody jak w sklepsie. Pik, pik i usz je Fertach i zapisane w komputer. A ksióżki jakie psiankne, kolorowe, nie tak jak wpierwy, za moich czasów obłożone w szary, pakowy papjyr.

Na dole tysz same zmiany. Tam gdzie kumpeli się dwa razy w roku gzuby przed świętami teraz so same szatnie. Us znicht nie uczy sia w piwniczny izbie. Brakuje Jano tam szafków, coby gzuby nie musieli dźwigać tych swoich cianżkich tornistrów. Ciasza sia co znówki je hol, jaka szkoda, że jano u góry. Toć Lenin ustópsił miejsca i pewnie usz na dole tyz tak bańdzie.Eszcza pamiantom, że jak wlazło sia do szkoły to każdy czytał „Dmuchał jak zawsze wiatrami październik”.

Gzuby nasze nie mogo powiedzieć ,że chodzo do szkoły, jano só przywożone autami. Stoji ich wiela naokoło szkoły. Wszandzie psiankne flizy. To usz nie ta szkoła, ale syrce sia raduje, że je co oglądać i sia chwalić. A eszcze jak jó wymalujó na wjyrzchu, bańdzie jak panna młoda.

A kedy zawendrowelim na duża hala szportowa, to dopsiyro gały wyleźli na wjyrzch. Tam idzie latać, skakać, tańcować, zmieści sia tam pół Kalisk. A jak wielgie dźwyrze sia otworzy to samochód może wjechać, a widok jaki-patrzysz jak bufujó tam „Orlik”, kolejne boisko i szatnie.

A drzewa só tego świadkami i szumio szumio jak 60 roków tamu nazad.

Szkoła to nie jano mury, ale to żicie co sia tu toczy. Toć nasze marisie i szury wiany czasu tu siedzo jak dóma. A wyrosna z nich wielgie porządne ludziska.

Elżbieta Pasterska

Comments are closed.

Archiwa

Odwiedziny

Darmowy licznik odwiedzin