Get Adobe Flash player

Kupałowe emocje

Liczna grupa (ok. 50 osób) naszych wspaniałych Członków zdecydowała się 23 czerwca na wyjazd do Czarnego, do agroturystyki p. Cieplińskiej, by tam świętować Kupałową Noc.

Dzień w ogóle był szczególny, bo i Dzień Ojca, imieniny Wandy i wkrótce Jana, także 10 rocznica ślubu Danusi i Karola Piszczków. Wszystkim świętującym zaśpiewaliśmy gromko „Sto lat”.

Tym razem zajęliśmy lokal położony bliżej rzeki, co okazało się bardzo korzystne, gdyż sala była obszerna i w miarę chłodna (właśnie zaczynały się fale upałów). Zmieściliśmy się bez problemu przy stołach, na których wnet pojawiły się kawa i herbata serwowane przez właścicieli ośrodka, oraz wszystko to, co kto ze sobą zabrał. A było tego niemało: różne ciasta i ciasteczka, sałatki, przegryzki, inne pyszności oraz zimne napoje wszelakiego autoramentu.  
Niezależnie od tego na grillu smażyły się smaczne kiełbaski z kaliskiej masarni, o które zadbała, jak zawsze, Ela Adamowska. Nad poprawnym procesem smażenia czuwali  zaś Karol Piszczek i Jurek Pasterski.

 Felek Światczyński w międzyczasie rozstawił aparaturę nagłaśniającą (jak dobrze że mamy własną!) i biorąc na siebie odpowiedzialną funkcję didżeja „puszczal” skoczne kawałki do tańca. Zaraz też seniorska brać porwała się do hasania, tanecznych podrygów i przytupów.

Kiedy już dzień chylił się ku zachodowi gremialnie ruszyliśmy nad rzekę puszczać wianki. Trzeba przyznać, że tego roku było ich co niemiara, a wszystkie piękne, pieczołowicie wykonane. Aż się oko radowało! I płynęły ochoczo z biegiem rzeki dając nadzieję na spełnienie naszych „babskich” marzeń. Jeden tylko wianek Danusi Miszewskiej okazał się szczególnie oporny, choć był najokazalszy, z wiatraczkami, światełkami i flagami polską i ukraińską. Zahaczył o szuwary i ani wte ani wewte. Szczęśliwym trafem nad wodą znalazło się dwóch panów-biwakowiczów i jeden z nich wskoczył do kajaka, podpłynął do uparciucha  i holował wianeczek w dół rzeki. Dzielnie wszyscy tym poczynaniom sekundowaliśmy.

Bawiliśmy się świetnie wiele godzin w ogóle nie dostrzegając upływu czasu, aż w końcu zjawił się p. Andrzej Prabucki i odstawił wszystkich do domów.

Koszty wyjazdu: gorące napoje, kiełbasa i autokar pokryliśmy z naszych zasobów.

Comments are closed.

Archiwa

Odwiedziny

Darmowy licznik odwiedzin